Komentarze: 1
Mój związek nie jest idealny i nigdy taki nie był. Ale odkąd słyszę z jego ust obrażliwe słowa na temat mojej sylwetki, moich nóg itp straciłam do niego jakikolwiek szacunek. Te antykomplementy padają z jego ust praktycznie codziennie i choćbym chciała o tym zapomnieć to nie mogę... I gdyby chociaż miał rację ale przytycie 4-5kg w ciagu ostatniego pół roku nie daje mu prawa żeby się do mnie w ten sposób odnosić. W dalszym ciągu jestem normalną dziewczyną, wagę mam w dzalszym ciągu w normie, nie jestem otyła, nie mam nadwagi. Już nawet nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Ja się wolę wcale nie odzywać. On natomiast, bardzo wybuchowy, robi kłótnie o wszystko. Ostatnia kłótnia z dzisiejszego poranka wynikła przez zbyt grubo pokrojone plasterki pomidora i zbyt wielu plasterków ogórka na bułkach, które dla niego przygotowałam. Jako że mój partner traktuje mnie jak służącą i nie potrafi sobie nawet śniadania zrobić, zmusza mnie do robienia posiłków. Toteż dzisiaj chciałam mu przygotować pyszne bułeczki z sałatą, serkiem żółtym, pomidorem i ogórkiem. Za moje dobre chęci odpłacił mi się awanturą.... Awantury tego typu zdarzają się dosłownie codziennie a ja się sama sobie dziwię dlaczego kontynuuje ten chory związek. Jeśli jakaś miłość nas łączyła to zapewniam, że już dawno jej nie ma. Bo co to za związek bez przytulania, pocałunków, czy nawet seksu, a w zamian tylko ciągłe awantury i obrażanie. Myślisz, że nie rozmawiałam z nim o tym co czuję i że mnie rani wytykaniem mi kompleksów, któe tylko on widzi? Mówiłam mu to setki razy a ostatnio próbuję mu uświadomić, że nasz związek nie ma sensu, że oboje sie już nie kochamy a to wszystko jedna wielka fikcja, teatrzyk grany dla całego otoczenia. Są tylko dwie sytuacje, kiedy potrafi być milszy. Ale słowo milszy wcale nie oznacza komplementów. Jest to jest zagrywka aby dostac to czego chce, czyli kanapki do pracy i seks. Seks uprawiamy około raz na miesiąc i jak dla mnie mógłby w ogóle nie istnieć. Seks z osobą, która mysli tylko i wyłącznie o sobie, o tym aby się spuścić i zaspokoić swoje zachowania seksualne nie jest niczym przyjemnym. Odbywa się przeważnie bez jakiejkolwiek gry wstępnej i bardziej przypomina gwałt niż stosunek płciowy partnerów. Nawet gdy dojdzie do jakiejś krótkiej gry wstępnej to i tak moja psychika na to nie reaguje. Nadal jest to dla mnie albo neutralne albo nieprzyjemnie przeżycie, niczym jak małżeński obowiązek, z tą różnicą, że małżeństwem nie jesteśmy. Jeszcze kilka lat temu marzyłam żeby mi się oświadczył a dziś otwarcie mówię, że za niego nie wyjdę. Zaś wizja nieplanowanej ciąży z nim budzi we mnie przerażenie i zamyka drzwi przed szczęściem. Bo wierzę, że znajdę jeszcze tego jedynego z którym będę cholernie szczęśliwa...